środa, 11 kwietnia 2018

Taśma poszła w górę!

Wszystko miało się zacząć już w piątek, ale PGE Ekstraliga postanowiła przełożyć mecz Unii Tarnów z Falubazem na niedzielę. To spowodowało, że inauguracja najlepszej żużlowej ligi świata odbyła się w sobotę na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu. Był to rewanż za ubiegłoroczny finał. Miejscowa Sparta podejmowała Fogo Unię Leszno.

Fot. Zuzanna Kloskowska

Słoneczna sobota, pełne trybuny i dobre ściganie. Tak się zaczął nowy sezon PGE Ekstraligi. Od początku widać było, że to będzie wyrównane spotkanie i ciężko będzie którejś z drużyn uzyskać większą przewagę. Co ciekawe, przed spotkaniem w roli faworyta stawiana była Sparta, która już po pierwszej serii startów musiała odrabiać cztery "oczka" straty. Goście minimalną przewagę utrzymywali aż do 10 biegów. Po tej gonitwie we Wrocławiu oglądaliśmy walkę z czasem, a dokładniej z naprawą dmuchawy. Później kolejne dwa biegi po 4:2 dla miejscowych i po 12. wyścigach na minimalnym prowadzeniu Sparta. W końcówce kolejna wymiana ciosów i zmiana prowadzenia, a ostatecznie mecz kończy się remisem 45:45. Takim samym rezultatem, jak podczas ubiegłorocznego finału.

Fot. Zuzanna Kloskowska

Od początku wrocławianie mieli trzech liderów w swoim zespole, choć każdy z nich zaliczył po jednej wpadce. Jednak Tai Woffinden, Maciej Janowski i Vaclav Milik wywalczyli w sumie 34 punkty dla Sparty. Wzloty i słabsze momenty notował Maksym Drabik, który już w biegu młodzieżowym musiał oglądać plecy rywala. Średnio zaprezentował się Max Fricke, na którego pewnie we Wrocławiu liczą. Młody Australijczyk był tego dnia rezerwowym i w pięciu startach wywalczył 4 punkty i bonus. Najsłabiej pojechał natomiast Andrzej Lebiediew, który tylko dwukrotnie pojawił się na torze i nie wywalczył punktu, a możliwości jazdy nie otrzymał Damian Dróżdż.

Po stronie leszczyńskiej było dwóch liderów, ale mieli oni więcej wsparcia w swoich kolegach. Jarosław Hampel zdobył 12 punktów, Janusz Kołodziej 11+1. Może i więcej oczekiwano od Emila Sajfutdinowa (7+2), ale za to obaj juniorzy - Dominik Kubera i Bartosz Smektała - zdobyli po 6 punktów i bonusie. To właśnie młodzieżowcy Fogo Unii byli ważnym elementem podczas tego spotkania. Choć był najsłabszy, to swoje dorzucił też Brady Kurtz, który wywalczył 3 punkty i 2 bonusy.

Fot. Zuzanna Kloskowska

Niedzielne popołudnie rozpoczęło się od spotkania w Grudziądzu, gdzie miejscowy GKM podejmował Włókniarza Częstochowa. Fani gospodarzy liczyli, że GKM będzie mocny na własnym owalu, przecież mają w pamięci czasy, gdy ciężko było wywieźć z tego terenu punkty. Jednak Włókniarz nie miał zamiaru odpuścić, choć ciężko było jeszcze ocenić przed sezonem siłę obu zespołów. To spotkanie także zaczęło się bardzo wyrównanie, podobnie jak sobotnie we Wrocławiu. Jednak po 8. biegach gospodarze prowadzili już 27:21, a po 10. aż 35:25. Fani z Grudziądza zacierali już ręce i dopisywali dwa punkty swojej drużynie w tabeli. Szczególnie, że ta przewaga się utrzymywała, a wyścigów do końca było coraz mniej. Wtedy Włókniarz odpalił! 5:1, 4:2 i na koniec ponownie 5:1 dla Włókniarza, a w sumie dało to remis 45:45! To była niesamowita końcówka gości. Drugi mecz nowego sezonu i drugi remis!

GKM nie miał typowego lidera. Było kilku zawodników, którzy punktowali średnio, ale bez wyraźnego lidera. Najwięcej punktów wywalczył Artiom Łaguta (10), ale tylko raz wygrał on wyścig. Zastanawiające jest czy szkoleniowiec gospodarzy postąpił słusznie nie dając okazji do jazdy Huckenbeckowi? Czterokrotnie zastąpił go Krystian Pieszczek, który zdobył 6 punktów. Kto wie co by było, gdyby Niemiec otrzymał jaką szansę. Natomiast po stronie Włókniarza mieliśmy istny "one man show". I to w wykonaniu Fredrika Lindgrena. Czy ktoś mógł się tego spodziewać? Szwed wygrał wszystkie sześć swoich biegów. Do tego miał bardzo mocne wsparcie w postaci Leona Madsena (15+1 w 6 biegach). Swoje zrobił też Matej Zagar (8+1), ale w tym meczu każde "oczko" okazało się bardzo cenne.


W niedzielę wieczorem byliśmy świadkami kolejnego hitu pierwszej kolejki PGE Ekstraligi. Gorzowska Stal na "Jancarzu" podejmowała ekipę z Torunia. Przynajmniej miał to być hit. Jednak już w pierwszym wyścigu na tor upadł Jason Doyle, a ten upadek był na tyle groźny, że Australijczyk został odwieziony do szpitala. W ten sposób goście musieli sobie radzić już od samego początku bez swojego lidera. A przecież do Gorzowa nie przyjechał Chris Holder, który miał problem z wizą. Ta walka była jednostronna, tylko momentami równa. Szczególnie patrząc na fakt, że po stronie Torunia były tylko trzy "trójki" przy nazwiskach zawodników, a tylko raz goście wygrali drużynowo. Aż 12 razy na metę jako pierwszy wjeżdżał zawodnik Stali, choć tylko trzy podwójne zwycięstwa zanotowali gorzowianie. Gospodarze mieli trzech liderów - Krzysztof Kasprzak i Bartosz Zmarzlik zakończyli mecz z kompletami punktów, a Martin Vaculik z 13 "oczkami". Po stronie torunian najwięcej punktów miał Rune Holta (8). Ostatecznie Stal pokonała Get Well 54:35. Dodajmy jeszcze, że przed meczem Niels Kristian Iversen otrzymał pamiątkową statuetkę jako "Wybitny reprezentant Stali", choć odebrał ją już w innych barwach. Jednak przez siedem sezonów Duńczyk jeździł w Gorzowie i na pewno sobie zasłużył na to wyróżnienie.


Fot. Zuzanna Kloskowska

Fot. Zuzanna Kloskowska

W Tarnowie miała być inauguracja, ale ostatecznie pojechali dopiero w niedzielę. Tarnowska Unia podejmowała Falubaz Zielona Góra. Tam po stronie Unii z bardzo dobrej strony pokazali się Duńczycy - Nicki Pedersen (13 pkt.) i Kenneth Bjerre (12+1), którzy poprawadzili miejscowych do zwycięstwa. Mocnymi punktami byli także Peter Kildemand (8+1) oraz Jakub Jamróg (8+2). Bardzo słabo pojechał Artur Mroczka (2 punkty w 4 startach), ale szkoleniowiec z uparciem wypuszczał na start tego zawodnika. Falubaz walczył, ale przegrał minimalnie. Na pewno zabrakło nieco więcej punktów po stronie Piotra Protasiewicza (6 pkt. w 5 startach) oraz Patryka Dudka (7 w 5). Na plus zaskoczyli natomiast Michael Jepsen Jensen (10 pkt.) oraz Grzegorz Zengota (10+1). Ostatecznie gospodarze wygrali 47:43, choć przypieczętowali zwycięstwo dopiero w ostatnim wyścigu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz