sobota, 29 kwietnia 2017

Uwaga, kobieta za kółkiem! Poznajcie Gosię Rdest!

Przyznam szczerze, że nie jestem zbyt dobrym kierowcą. Znam swoje słabości. Jednak w życiu rzadko dawałem się wozić kobietom, tak jakoś stereotypowo. Jednak czasami po prostu nie było innej opcji. Z tą kobietą na pewno bym się nie bał jechać, a nawet powiem Wam, że chciałbym się z nią przejechać. O kogo chodzi? O Gosię Rdest.


Gosia jest kierowcą wyścigowym, a dzisiaj ma swój debiutancki start w serii ADAC TCR Germany. Ale po kolei. Gosia przygodę z motorsportem zaczęła dosyć późno, ale klasycznie - od kartingu. W 2011 zdobyła tytuł mistrza Polski w klasie KF2. Później jej kariera nabrała rozpędu i od 2015 roku współpracuje z Audi. Najpierw dwa lata w Audi TT Sport Cup, a w tym sezonie ADAC TCR Germany w Audi RS3 LMS. Gosi nie brakuje także na lokalnym podwórku, gdzie najczęściej prezentuje się w swoim Seacie Leonie i rywalizuje w Wyścigowych Samochodowych Mistrzostwach Polski.


W ubiegłym sezonie Gosia stanęła na podium na Nurburgringu, a rok 2017 rozpoczęła od wyścigu 24-godzinnego w Dubaju i... spotkania z Robertem Kubicą, co było jednym z jej marzeniem. Teraz zaczyna walkę w TCR Germany, ale pewnie pojawi się także na Torze Poznań, aby rywalizować w WSMP. A może jeszcze jakieś wyścigi dojdą?

Osobiście poznałem Gosię we wrześniu ubiegłego roku i od razu zrobiła na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Młoda, sympatyczna i piękna kobieta, która jest bardzo otwarta na kontakty z innymi ludźmi. Widać to także podczas targów, gdzie całymi dniami rozmawia z fanami. Doskonale także prowadzi swoje media społecznościowe. To niewątpliwie ważne w obecnych czasach, bo kibice chcą wiedzieć i widzieć jak najwięcej.


Co ciekawe, Gosia jest także współprowadzącym program Auto Świat GO i muszę przyznać, że miło ogląda się kolejne odcinki. A w Poznaniu także miałem okazję zobaczyć jak ten program powstawał. Dodatkowo Gosię można było ujrzeć w teledysku Popka. I sam się zastanawiam jak ona na to wszystko znajduje czas?


Podczas naszego ostatniego spotkania, na Motor Show w Poznaniu, udało mi się nagrać krótką rozmowę z Gosią. Nie tylko o wyścigach, a nawet bardziej o samej Gosi, niż wyścigach. Zapraszam do lektury!
---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dawid Lis: Jak to wszystko się zaczęło?
Gosia Rdest: Tak naprawdę to stało się przypadkiem. Nie jest to wytłumaczalne w żaden możliwy sposób. W mojej rodzinie nikt nie miał do czynienia z samochodami. Wszystko wyszło ze mnie. Przejechałam się na gokartach, na które zabrał mnie tata, i tak złapałam bakcyla i zaczęłam się ścigać.

Na początku pewnie nie było łatwo przebić się w męskim świecie motorsportu?
- Na samym początku nie było wesoło. Może koledzy z toru traktowali mniej w miarę w porządku, ale ich ojcowie mieli średnie podejście. Myślę, że po trzech latach w kartingu, a szczególnie w tym trzecim, kiedy zdobyłam tytuł mistrza Polski, zaznaczyłam swoją obecność i pokazałam swoje tempo.

Nowy sezon przed nami. Gdzie wystartujesz?
- W tym roku jadę w serii TCR Germany. Są to mistrzostwa samochodów turystycznych Niemiec. Łącznie w stawce znajdują się 44 samochody, z tego 15 to Audi RS3, którym również ja będę się ścigać. Będę reprezentować zespół Target Competition. Celuję w pierwszą piątkę w tym roku.

Fot: gosiardest.com

Testowałaś ten samochód. Jak się jeździ?
- Testowałam samochód, sprawdza się naprawdę fantastycznie. Ma świetny balans. Dopracowany został pod każdym względem. Mimo, że jest bardzo sztywny, to bardzo dobrze przyjmuje tarki. Muszę stwierdzić, że już się z nim zaprzyjaźniłem.

A jaka jest Gosia na drogach poza torami wyścigowymi?
- Bardzo grzeczna, zdyscyplinowana, stosująca się do przepisów. Czasami da się podpuścić! Ale tylko ze świateł! Przez pierwsze 10 metrów, no może 20. Ale ogólnie jeżdżę bezpiecznie, bo mam świadomość co może się stać.

Jesteś też studentką. Co studiujesz?
- Studiuję dwa kierunki. Na obu kierunkach jestem na ostatnim roku. Pierwszy to dziennikarstwo i komunikacja społeczna, a drugi to media społecznościowe w zarządzaniu. Mam nadzieję, że studia w tym roku skończę.


Jak to wszystko godzisz?
- Nie ma lekko. Są trudniejsze i łatwiejsze momenty. Najgorzej jest kiedy zaczyna się sezon, od kwietnia do czerwca, czyli czas letniej sesji. Muszę wtedy liczyć na przychylność wykładowców.

Są przychylni?
- Nie ma czegoś takiego u mnie jak indywidualny tok studiów. Dlatego z każdym z nich muszę osobno rozmawiać i prosić. Do tej pory miałam tylko jednego nieprzychylnego wykładowcę. Z resztą naprawdę mogę się dogadać.

Podchodzisz do wykładowcy, mówisz, że się ścigasz i...
- Robią oczy jak pięć złotych i mówią "Gdzie?!". Zawsze odpowiadam "kierowcą wyścigowym jestem". Jest niedowierzanie, ale jak pokazuję zdjęcia, to wtedy już wierzą.

Patrząc na Twoje media społecznościowe, to da się zauważyć, że dbasz o kontakt z kibicami.
- Skupiam się na fanach, bo wiem jak ja czuję się niedoinformowana, kiedy jakiś sportowiec czegoś nie pokazuje, a są to rzeczy, które mnie ciekawią. Wiedząc to, czego oczekuję ja od innych, chcę to dać fanom, którzy oczekują tego ode mnie.

Masz też marzenia, ale jedno z nich już zostało w tym roku skreślone.
- Spotkałam Roberta Kubicę! To był szok. Po prostu popłakałam się jak go zobaczyłam. Nigdy sobie nie wizualizowałam nawet tego spotkania. Nie dość, że go spotkałam, to jeszcze z nim rozmawiałam. Startowaliśmy w tym samym wyścigu, na tym samym torze. To była ogromna radość. Taka wisienka na torcie, szczególnie, że było to w moje urodziny.

Fot: Archiwum prywatne Gosi Rdest

Wyścigi, studia... A gdzie czas dla znajomych?
- Prawda jest taka, że znajomych nie mam zbyt dużo, jest to naprawdę garstka ludzi. Nawet jak już jestem w domu i wtedy można by było się z kimś spotkać, to nie ma z kim. Jeśli mnie cały czas nie ma, to trudno, żebym miała sporo znajomych. Tych znajomych jest mało, bliskie mi osoby mogę policzyć na palcach jednej ręki. Ale jak już jestem, to z nimi zawsze mam szansę się spotkać.

Jesteś rozpoznawalna na uczelni, na osiedlu?
- Tak, tam mnie rozpoznają. To muszę przyznać. A na co dzień, to różnie bywa. Motorsport jest swojego rodzaju niszą. Osoby z branży mnie rozpoznają.

Co lubisz robić w wolnym czasie?
- W wolnym czasie chodzę na siłownię. Odwiedzam też rodzinę, bo przeprowadziłam się do Krakowa, a moje rodzinne miasto to Żyrardów. W wolnym czasie nagrywam też odcinki Auto Świat GO. No i staram się chodzić na uczelnię.

A jak wygląda sytuacja z innym sportami. Oglądasz, uprawiałaś coś?
- Czynnie uprawiałam różne sporty. Biegałam, grałam w koszykówkę, byłam nawet w reprezentacji piłki nożnej w liceum. A jeśli chodzi o oglądanie, to regularnie oczywiście oglądam Formułę 1 i skoki narciarskie.

Dziękuję za rozmowę.
--------------------------------------------------------------------------------------------
Zachęcam do polubienia profilu Gosi na facebooku: Gosia Rdest

P.S. Wywiad, ani cały tekst nie był autoryzowany przez Gosię.

środa, 19 kwietnia 2017

Najlepsza żużlowa liga świata wystartowała

Kibice czekali kilka miesięcy na powrót ligowego żużla na najwyższym poziomie. To miało być wielkie święto, huczna inauguracja. Telewizja chciała pokazać wszystkie cztery spotkania. Pogoda jednak na to nie pozwoliła. Co ciekawe, w poprzednich tygodniach była korzystniejsza aura. Udało się odjechać sparingi czy turnieje. Tym razem jednak prognozy nie sprzyjały i trzy pojedynki ekstraligowe zostały odwołane już w sobotę. W grę wchodził tylko mecz w Toruniu. Także możemy mówić o małym falstarcie najlepszej żużlowej ligi świata.

MotoArena nie zawiodła i do starcia Get Well Toruń z Cash Broker Stal Gorzów doszło. Tam też były skierowane oczy kibiców czarnego sportu z całej Polski. To miał być rewanż torunian za przegrany finał. Tego dnia także kibice z Torunia chcieli się pokazać, prezentując transparent w kierunku Martina Vaculika, który zimą zamienił Toruń na Gorzów. "Ambicja, charakter, honor - pojęcia ci nieznane, sprzedałeś się Zmorze jeszcze przed finałem". Słowak tym się jednak nie przejął i pojechał swoje.


Jeśli chodzi o sam mecz, to emocji nie brakowało. Brakowało za to ciekawych akcji i wyprzedzania. Nie wiem czy to fakt przebudowy drugiego łuku, czy też przygotowania nawierzchni na inaugurację. Jednak w poprzednich latach ścigania i wyprzedzania na toruńskim owalu nie brakowało. Tym razem było tego zdecydowanie za mało, szczególnie patrząc na to jakie drużyny i jacy zawodnicy rywalizowali w tym meczu.

Oczywiście, jakieś wyprzedzania były. Chociażby już w pierwszym biegu długa prosta Jensena, który przeskoczył z końca stawki na drugie miejsce, czy też w ostatniej gonitwie dnia Hancock poradził sobie z Vaculikiem. Jednak, jak widać, było tego naprawdę niewiele.

Emocje jednak były, ponieważ żadna z drużyn nie potrafiła uzyskać większej przewagi. Do tego niektórzy zawodnicy jeździli w kratkę. Patrząc na "bieg po biegu" można zauważyć wymiany ciosów: 5:1, 1:5, 5:1, 1:5. I to właśnie powodowało, że do końca mieliśmy emocje. Ostatecznie minimalnie lepsza okazała się Stal, której zwycięstwo zapewnili Vaculik i Pawlicki. To oni tego dnia byli liderami żółto-niebieskich i czuli się pewnie na toruńskim torze.

Jednak nie tylko ta dwójka zasługuje na wyróżnienie. Na pewno na pochwałę zasłużył Hubert Czerniawski, który najpierw w jednym z biegów walczył na łokcie z Holderem na dojeździe do łuku, a w innym przez cztery okrążenia skutecznie bronił się przed Pawłem Przedpełskim. Czerniawski spotkanie zakończył z dorobkiem dwóch punktów i bonusu, co także przyczyniło się do wygranej gorzowian. Zawiódł natomiast Rafał Karczmarz, który ma być liderem wśród juniorów Stali.

Foto: Zuzanna Kloskowska

A pozostali zawodnicy Stali? Iversen walczył, szukał, ale brakowało mu momentami pomysłu, a może po prostu mocy w silnikach. Kasprzak zaczął słabo, ale później był w stanie się poprawić i za drugą część spotkania na pewno plus. Zmarzlik swoje zrobił, ale pewnie punktów byłoby więcej, gdyby nie wykluczenie w ostatnim biegu. I to dość kontrowersyjne.

Ekipę gospodarzy prowadził Greg Hancock. Jednak nawet Amerykaninowi przydarzyła się wpadka i zanotował jedno zero. Ostatecznie "Herbie" zakończył mecz z dorobkiem 10+1, więc pewnie w pełni zadowolony nie był. Po słabszym początku dobrze zaprezentował się Adrian Miedziński. "Miedziak" najpierw zamykał stawkę, ale w dalszej fazie zawodów wygrał dwa biegi i raz dojechał za kolegą z drużyny. Na plus na pewno zasługują także juniorzy toruńskiego zespołu, którzy w sumie zdobyli 8 punktów i byli waleczni na torze. Na pewno kibice i działacze więcej oczekiwali od Chrisa Holdera i Pawła Przedpełskiego. Ta dwójka pojechała poniżej oczekiwań i w zasadzie od ich postawy zależał wynik zespołu. 7 punktów Australijczyka i 5 Polaka (Przedpełski jechał 4 razy), to zdecydowanie za mało, jeśli Get Well ma walczyć o wysokie cele. Michael Jepsen Jensen zaczął sezon od 5 punktów i to pewnie także jest chociażby o "oczko" albo dwa mniej niż liczyli miejscowi działacze. Duńczyk jednak pokazał, że ma charakter i starał się walczyć.

Podsumowując to wygrał zespół, który miał mniej dziur w swoim składzie. Jednak początek sezonu pokazuje, że drużyny są wyrównane i ciężko jeszcze być pewnym konkretnej formy poszczególnych zawodników. Jednak to Stal zaczyna sezon od zwycięstwa.

Trzeba poczekać na kolejne mecze, aby powiedzieć coś więcej o innych drużynach. Jednak patrząc na pogodę, to wiele wskazuje na to, że w 2. kolejce także nie obejrzymy wszystkich spotkań.

wtorek, 11 kwietnia 2017

Galeria: Poznań Motor Show 2017

Tym razem nieco inaczej. Od czwartku do soboty byłem obecny w Poznaniu na targach Motor Show. Zdjęć z tej imprezy mam naprawdę sporo, ale chcę się z Wami podzielić kilkoma ujęciami. Czyli tym razem nie będzie konkretnego wpisu, a fotorelacja. Miłego oglądania!



































poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Dziękuję! Takiego sezonu nie było od lat!

Niestety, jeszcze w marcu zakończyły się rozgrywki dla koszykarek InvestInTheWest AZS AJP Gorzów Wlkp. Czołowa czwórka była bardzo blisko, a skończyło się na szóstym miejscu. Z drugiej strony, takiego sezonu w Gorzowie nie było od lat! A być może jest to nawet najlepszy sezon, wliczając te, w których akademiczki zdobywały medale. To było coś niesamowitego, z przyjemnością oglądało się mecze gorzowianek.


Trener Dariusz Maciejewski stworzył bardzo ciekawy zespół. Była to drużyna, która walczyła jak równy z równym z każdym. Pewny awans do play off, czwarte miejsce po rundzie zasadniczej i walka o półfinały przy pełnych trybunach. - Największym sukcesem tego sezonu jest fakt, że w ostatnim meczu potrafiliśmy się wznieść na wyżyny umiejętności przy komplecie publiczności. Znowu na kilkanaście minut przed meczem zabrakło biletów - usłyszałem od szkoleniowca AZS-u po ostatnim spotkaniu z kibicami.

Trudno się z nim nie zgodzić. Ale to wszystko zasługa zawodniczek. One stworzyły niesamowitą atmosferę w zespole, grały bardzo skutecznie i radowały publikę. - To są najlepsi kibice, dla których grałam w swojej karierze. Są niesamowici, pełni pasji i bardzo głośni. Zawsze chętnie przychodziłam tutaj grać przy tym tłumie. To był coś wyjątkowego - mówiła Stephanie Talbot, która była prawdziwą liderką tej drużyny.


A ćwierćfinałowe pojedynki z CCC Polkowice to była już walka na najwyższym poziomie. Pierwsze dwa mecze wygrane, o czym już pisałem wcześniej. Później jednak ekipa z Dolnego Śląska odegrała się u siebie i oba zespoły w decydującym meczu zmierzyły się ponownie w Gorzowie. Cios za cios, punkt za punkt i walka kończy się dogrywką. Piąty mecz rywalizacji, stan 2:2 i dogrywka. Czy mogła być większa dramaturgia? Niestety, ten dodatkowy czas gry lepiej rozegrały rywalki i to one awansowały. Jednak mimo porażki na pewno możemy być dumni z postawy gorzowskiego zespołu.

- To ostatnie spotkanie to był kosmos. To były fantastyczne zawody, chyba najlepsze w historii gorzowskiej koszykówki. Poziom zawodniczek i zespołowość były niebywałe, jeśli chodzi o żeńską koszykówkę - ocenił szkoleniowiec AZS-u. - Myślę, że ten mecz mógł być finałowym spotkaniem i żaden z kibiców nie narzekałby na emocje - dodała Paulina Misiek, która nie żałuje swojej decyzji o przyjściu do Gorzowa.


Zabrakło niewiele, aby znaleźć się w najlepszej czwórce. A jakby to się potoczyło dalej?  - To był fantastyczny sezon. Rzadko się zdarza, żeby tak powiedzieć o sezonie, który nie dał medalu. Cel osiągnęliśmy w miarę szybko. Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Chcieliśmy pójść za ciosem. Kto wie, jakby to się potoczyło, gdybyśmy pokonali CCC? Myślę, że mógłby już nas nikt nie zatrzymać. Pozostawała by jedynie kwestia zmęczenia - przyznał trener Maciejewski.

Jednak nie tylko rywalizacja AZS-u z CCC była ciekawa i wyrównana. Jeszcze dwie inne pary potrzebowały aż pięciu spotkań, aby wyłonić zwycięzcę. Nawet lider nie wygrał z ósmym zespołem 3:0. To pokazuje, że kibice w końcu mogli doświadczyć większej dawki emocji. - W tym sezonie było coś, czego nie było od wielu lat. Z perspektywy kibica to na pewno świetne wydarzenie - przyznała Misiek.


Cóż, możemy tylko żałować, że sezon dla gorzowianek zakończył się tak wcześnie. A patrząc na rywalizacje półfinałowe, to na pewno mieliśmy szansę na walkę o finał. Teraz jednak nie pozostaje nic innego jak walka o zawodniczki na kolejny sezon. - Na pewno nie spotkamy się w takim składzie, to jest nierealne. Dziewczyny pokazały się i staniemy do rywalizacji o nie. Czy będziemy w stanie walczyć z tuzami europejskiej koszykówki? To się okaże. Zawsze tak jest, że dziewczyny w Gorzowie promują się bardzo dobrze i później ciężko nam powalczyć z zespołami, które są mocniejsze finansowo. Musimy też pamiętać, że jedna czy dwie zawodniczki nie wygrają same meczu. Musi to być zbilansowany zespół. Dodatkowo wchodzi przepis, że mogą być tylko dwie zawodniczki spoza Europy w drużynie w czasie gry, a także zapis o jednej Polce na parkiecie - powiedział trener Maciejewski.


W jakim zestawieniu zagrają akademiczki w nowym sezonie? Na te odpowiedzi pewnie poczekamy jeszcze trochę. Za zakończony sezon należą się jednak wielkie brawa dla wszystkich zawodniczek. To było coś niesamowitego i pozostanie w mojej pamięci na długo. Dziękuję za te wszystkie emocje! To była wielka przyjemność być w hali na tych meczach. Oby przyszły rok był jeszcze lepszy!

P.S. Ostatnie dni były bardzo intensywne, dlatego też ten post powstał dopiero teraz.