piątek, 13 kwietnia 2018

Pech żużlowców

Tak naprawdę to tegoroczne rozgrywki jeszcze się na dobre nie zaczęły, a możemy powiedzieć, że już co najmniej trzy drużyny PGE Ekstraligi miały pecha. Fogo Unia Leszno straciła Piotra Pawlickiego jeszcze przed sezonem. "Piter" doznał kontuzji podczas treningu na motocrossie. Fakt, że zawodników mistrzów Polski jest coraz bliżej powrotu na tor, więc jest to niewątpliwie optymistyczna informacja dla tego klubu i jego fanów.


Drugim przypadkiem jest Get Well Toruń. Do sezonu przystąpili bez Chrisa Holdera, który miał problemy osobiste, a także problemy z wizą. Jednak Australijczyk jest już w Polsce i w czwartek jeździł nawet na MotoArenie. Podobno nawet prezentował się skutecznie. Ale fakt, że w inauguracyjnym meczu torunianie dodatkowo musieli sobie radzić bez Jasona Doyle'a, który po pierwszym biegu został odwieziony do szpitala. Na szczęście mistrzowi świata ostatecznie nic poważnego się nie stało i prawdopodobnie już w tę niedzielę wróci do rywalizacji, więc pech Get Well nie trwał długo.

Obecnie największym pechowcem zdaje się być Cash Broker Stal Gorzów. W pierwszym meczu urazu doznał Hubert Czerniawski. Junior Stali długo czekał na możliwość jazdy i niestety pechowo się to dla niego zakończyło. Złamany obojczyk i przerwa. O jeszcze większym pechu może mówić Martin Vaculik, który w czwartek miał odjechać mecz w lidze angielskiej. Tam odbył się tylko pierwszy wyścig. I właśnie w nim został poszkodowany Słowak. Vaculik został odwieziony do szpitala z podejrzeniem złamania kostki. To byłby mocny cios w gorzowski zespół. Strata dwóch zawodników powoduje, że nawet z rezerwowym Filipem Hjelmlandem w grze pozostaje siedmiu zawodników. To na odjechanie meczu wystarczy, ale prawdopodobnie tylko na tyle.


Wielu ma teraz pretensje do prezesa Zmory o oddanie Petera Ljunga. Jednak rozumiem szefa Stali, że się tak ze Szwedem umówił. Wtedy nie mógł przewidzieć, że tak szybko będzie mu potrzebny kolejny zawodnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz