sobota, 24 czerwca 2017

Bardzo gościnni Polacy

UEFA Euro U-21


Od razu zaznaczę, że nie oglądałem wszystkich meczów naszej reprezentacji od początku do końca. Niestety, nie zawsze obowiązki na to pozwalały. Ale myślę, że sporo widziałem, a na pewno tyle mi wystarczy.

Piękne stadiony, choć nie te największe w kraju. Do tego fani z różnych stron Europy, dobra atmosfera i zabawa. To miało być święto młodzieżowego futbolu w Polsce. Dwa pierwsze spotkanie zaczęliśmy dobrze, a nawet bardzo dobrze. Od szybko strzelonego gola. Szkoda, że w żadnym z tych pojedynków nie potrafiliśmy nawet utrzymać tego prowadzenia do przerwy. Inauguracyjne spotkanie ze Słowakami przegraliśmy, a Szwedom wyszarpaliśmy punkt w samej końcówce. To onzaczało, że nadal mogliśmy myśleć o półfinałach, przynajmniej czysto matematycznie. I chyba tylko matematycznie. W tej drużynie nie widać było chemii, chęci gry, woli walki. Brak pomysłu na grę, dziury w obronie i nieskuteczny atak, choć ktoś pewnie powie, że przecież bramki zdobywaliśmy. To wszystko jednak obnażyli w naszej grze Anglicy. Właśnie z Anglią mieliśmy wygrać, aby pomyśleć o awansie, a nawet nie oddaliśmy strzału w światło bramki! To Euro dla Biało-Czerwonych już się zakończyło, mogą wracać do domów albo usiąść na trybunach i uczyć się od najlepszych.


Nie zawiedli tylko kibice, którzy głośny dopingiem wspierali naszych reprezentantów we wszystkich meczach. To właśnie fanów Biało-Czerwonych można wyróżnić i uznać największymi wygranymi tego Euro. Szkoda, że tylko ich. Turniej jednak dalej trwa, a kibice mogą obserwować gwiazdy światowego futbolu.


Chodziły słuchy, że nie jesteśmy w najmocniejszym składzie. Ale zastanawiam się na ile Milik i Zieliński byliby w stanie odmienić tę kadrę. Niby to dwóch bardzo dobrych zawodników, ale jeśli by nie mieli wsparcia w kolegach, to raczej ich obecność niewiele by nam dała. A bez nich przynajmniej przekonaliśmy się o sile naszej młodzieżowej kadry. A co gorsze, chyba ujrzeliśmy jakie są efekty szkolenia w Polsce na tle innych krajów. Albo raczej ich brak.


FIVB World League


Ostatnio w Polsce odbywał się także turniej Ligi Światowej siatkarzy. Polacy rywalizowali z Rosjanami, Irańczykami i Amerykanami. Trzeba przyznać, że i tym razem byliśmy bardzo gościnni. Rosjanie rozprawili się z nami w miarę gładko, wygrywając 3:0 i udowadniając Biało-Czerwonym co jeszcze jest do poprawy. A niewątpliwie było tego sporo. Co ciekawe, to w kadrze rywali mogliśmy zauważyć więcej zmian pokoleniowych i nowych twarzy, a jednak w łatwy sposób poradzili sobie z naszą reprezentacją. Mieliśmy problemy na przyjęciu, ale także w ataku, głównie z lewego skrzydła. Dorzuciliśmy przeciwnikom także nieco punktów z własnych błędów i w zasadzie tak to możemy podsumować.

Fot: FIVB

Na szczęście dla Biało-Czerwonych, w drugim meczu stanęliśmy do walki z Irańczykami. W tym przypadku rywale za bardzo nam nie przeszkadzali, a nawet wręcz nieco pomagali w zdobywaniu punktów. Nadal jednak popełnialiśmy sporo błędów, ale w tym spotkaniu zagraliśmy więcej środkiem, dzięki czemu później łatwiej było też atakować ze skrzydeł. No i zaczęła nam także wychodzić zagrywka, choć w defensywie nadal nie było perfekcyjnie. Szybkie 3:0 i w perspektywie spotkanie z USA.

Fot: FIVB

Polacy nadal liczyli się w walce o Final Six Ligi Światowej. Warunkiem było zwycięstwo z Amerykanami. A to wcale nie okazało się takim łatwym warunkiem do spełnienia. Ręce od początku trzęsły się jednak u jednych i drugich. Biało-Czerwoni natomiast mieli problemy ze skończeniem akcji i od początku musieli gonić rywali. Ostatecznie nasi reprezentanci zdołali wygrać pierwszego seta po zaciętym boju. I chyba Polacy tym się zadowolili. Amerykanie w drugiej partii dość łatwo sobie z nami poradzili i doprowadzili do remisu. Później Biało-Czerwoni chcieli wrócić do skutecznej gry. Było blisko wygranej, ale na minimalnie lepsi okazali się rywale. Obie ekipy wyglądały na bardzo zmęczone, co było kolejnym argumentem dla ekipy USA, aby to zakończyć w czterech setach. I to się Amerykanom udało. W ten sposób Polacy zakończyli turniej u siebie z jednym zwycięstwem, a ostatecznie nie dało to awansu do turnieju Final Six.

Fot: FIVB

World Rowing Cup


W Poznaniu odbywały się ostatnio regaty z cyklu Pucharu Świata. I trzeba przyznać, że chociaż tam Polacy nie zawiedli! A przynajmniej w większości. Był to kolejny dobry sprawdzian w roku poolimpijskim i ten sprawdzian Biało-Czerwoni zaliczyli na wysoką ocenę. Polacy w sumie wywalczyli osiem medali, tylko w dwóch finałach zabrakło miejsc na podium. I choć niektóre osady pływają ze sobą od niedawna, to robiły wszystko, aby pokazać się z jak najlepszej strony przed polską publicznością. Ze złotych krążków cieszyły się kobieca czwórka podwójna (Agnieszka Kobus, Marta Wieliczko, Maria Springwald, Katarzyna Zillmann) oraz Artur Mikołajczewski w jedynce wagi lekkiej. Najmniej powodów do zadowolenia po regatach miała nasza ósemka, która dopłynęła na końcu stawki ze sporą stratą. Na podium nie znalazła się także męska czwórka.

Fot: igrzyska24.pl

Fenomenalnie w Poznaniu prezentowali się Nowozelandczycy, którzy wyprzedzili Polskę w klasyfikacji medalowej. Ale wyprzedzali oni także rywali na dystansie i to ze sporą przewagą! Robert Manson w jedynce nie tylko pokonał rywali, ale także ustanowił rekord świata! Co ciekawe, nie był to jedyny rekord w wykonaniu reprezentantów Nowej Zelandii. Najwyraźniej nasz klimat im służył.

Fot: igrzyska24.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz